Psycholog sportu podsumowuje Mundial w Brazylii

    Mistrzostwa Świata Brazylia 2014 okiem psychologa sportu

    Dwudziesty piłkarski Mundial już za nami. Przez miesiąc oczy całego świata zwrócone były ku Brazylii, gdzie na dwunastu stadionach rozrzuconych po całym kraju rywalizowały 32 najlepsze drużyny globu.

    Wśród nich zespoły, które zachwycały swoim przygotowaniem taktycznym, wolą walki, koncentracją, poczuciem wspólnoty i wielkim kunsztem piłkarskim. A także zespoły zaskakujące nieporadnością, brakiem pomysłu, a nawet totalną bezradnością na boisku. Mistrzostwa Świata w Brazylii przyniosły – obok wielu emocji i ogromnej liczby pobitych rekordów – również dużo chwil dowodzących siły mentalnego przygotowania do występu w zawodach tak wysokiej rangi.

    Początkowo działacze FIFA przewidywali, ze brazylijski Mundial może okazać się klapą ze względu na wiele opóźnień w budowach stadionów, czy też z powodu niezadowolenia społecznego wśród dużej części mieszkańców kraju. Ostatecznie  jednak cały turniej przez wielu uznawany jest obecnie za najlepszy w historii. Głównie ze względu na ilość fascynujących, często dramatycznych meczów. O wysokim poziomie rozgrywek mogliśmy się przekonać już w fazie grupowej.

    Grupa pod presją

    Faza grupowa to pokaz umiejętności piłkarskich wśród zespołów, po których większość kibiców nie spodziewała się tak wysokiego poziomu przygotowania. Przygotowania zarówno fizycznego, jak i mentalnego oraz taktycznego. A także niespodziewane porażki drużyn – „pewniaków”.

    Z pewnością zaskoczyła Hiszpania, która dwa z trzech meczy przegrała (z Holandią 1:5, z Chile 0:2). Wygrana w rozgrywce z Australią (3:0) już niczego w ich sytuacji zmienić nie mogła – walizki już były spakowane. Co zdarzyło się z obrońcami tytułu Mistrzów Świata, obecnymi Mistrzami Europy? Biorąc pod uwagę, że w ostatnich dwóch ważnych turniejach z rzędu Hiszpanie zdobywali najwyższe trofeum, można przypuszczać, iż nie wytrzymali presji. Zawodnicy ci przyzwyczaili już kibiców, że są najlepsi – i tego od nich oczekiwano.  Rzeczywistość jednak pokazała co innego.

    Styl gry Hiszpanów przestał być efektywny (i efektowny przy okazji), w ich grę wtargnęła przewidywalność, z którą rywale szybko sobie poradzili, pozostawiając Hiszpanów zdekoncentrowanych i zdemotywowanych.

    Presja, jaką na zawodników tego kraju nakładano przed i w trakcie Mundialu, bynajmniej nie pomogła w szybkiej mobilizacji. Hiszpania może i nie była brana pod uwagę jako zdobywca tytułu (utrzymywanie bowiem bardzo wysokiego poziomu gry w tak długim okresie czasu wymaga niewyobrażalnej wręcz pracy), ale też nie spodziewano się, że pożegna się z turniejem tak szybko. Być może piłkarze Del Bosque poszli innym torem myślenia, bardziej w stylu „wszystko albo nic”. Być może nastawieni byli głównie na wynik, przez co droga ku niemu nie była przez nich wytyczona jasno i wyraźnie. Stąd mamy w ich przypadku raczej „nic”.

    Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku Włochów, Anglików, czy Portugalczyków. W każdym z tych przypadków presja kibiców, mediów, czy działaczy piłkarskich w kraju mogła mieć ogromny wpływ na mentalne przygotowanie do gry. Wielkość tych oczekiwań mogła stać się zbyt duża, aby umożliwić zawodnikom wzbudzenie w sobie stanu flow. Tj. maksymalizacji wydolnościowych i koncentracyjnych możliwości organizmu przy jednoczesnym czerpaniu maksimum satysfakcji z trwającej gry. Z drugiej strony zawodnicy omawianych drużyn mogli zlekceważyć swoich grupowych rywali. Przez co wychodzili na murawę z myślą „przecież i tak wygramy”.

    Taka postawa nie sprzyja dobrym rezultatom sportowym, szczególnie gdy rywal okazuje się być jednak lepszym niż się przypuszczało i w grę zaczynają wdzierać się błędy. Lekceważąca rywala „pewność siebie” (czyli po prostu sportowa arogancja) przy najmniejszym własnym błędzie powoduje spadek koncentracji, stres i chaotyczne działania.

    Późniejsze poszukiwanie powodów takich, a nie innych wyników omawianych reprezentacji przypisywanych głównie tropikalnemu klimatowi, złej pogodzie, nie przystosowaniu Europejczyków do upału, było próbą przesunięcia uwagi z naprawdę ważnych czynników (nad którymi można by w przyszłości pracować) na coś pozostającego poza kontrolą. Na pewno był to zabieg chroniący ego zawodników i trenerów, umożliwiający „zachowanie twarzy” w mediach podczas konferencji prasowych. Lecz na dłuższą metę może zaburzać obiektywny ogląd całego występu na Mundialu.

    Skuteczni, pewni, konsekwentni – niespodzianki Mundialu

    Dużą niespodzianką in plus były dla wielu takie narodowe team-y, jak:

    1. Kostaryka.

    Sensacyjnie wygrała rywalizację w „grupie śmierci” i odpadła dopiero po serii rzutów karnych w ćwierćfinale z Holandią. Konsekwentni w grze, przygotowani taktycznie, kondycyjnie, motorycznie. Zdecydowanie można powiedzieć, że Kostarykańczycy grali mądrze, podejmowali skuteczne i szybkie decyzje, byli elastyczni. Reprezentacja tego kraju zdecydowanie była zespołem o dobrej komunikacji, o konkretnych założeniach i przejrzystych celach. Dodatkowo zawodnicy odczuwali duże wsparcie ze strony kibiców. Jak stwierdził Joel Campbell po zakwalifikowaniu się do Mundialu „cały kraj się zjednoczył, kibice są dumni, podobnie jak sami zawodnicy. To piękne uczucie”. Wyraźne wsparcie kibiców w kraju było dla zespołu dużym motywatorem i wsparciem.

    Ważna jest również postawa trenera – Jorge Luis Pinto – który jest odbierany przez swoich graczy jako osoba konkretna, mająca przemyślaną wizję, charyzmę i kontrolę nad zawodnikami, ale równocześnie otwarta na dialog z podopiecznymi. Trener zbudował w ekipie klimat nastawiony na profesjonalizm, ale jednocześnie klimat podbudowany zaufaniem, dobrą komunikacją i dialogiem między wszystkimi zainteresowanymi. To wszystko złożyło się na wspaniały, emocjonujący występ reprezentacji Kostaryki na tegorocznych mistrzostwach.

    2. Chile.

    Po dynamicznie przebytej fazie grupowej było „o włos” od wyeliminowania Brazylijczyków już w 1/8 finału po strzale w poprzeczkę Mauricio Pinilli. Drużyna ta była w najbardziej optymalnej fazie funkcjonowania na boisku. Byli zmotywowani, pewni siebie i swoich możliwości (podjęli się rywalizacji z gospodarzem turnieju jak równy z równym, bez nieśmiałości czy lęku, który mógłby wystąpić w takiej sytuacji), skoncentrowani i przede wszystkim – tworzyli zespół. Te atrybuty doprowadziły Chilijczyków do dogrywki. Mauricio Pinilla mógł w jej ostatniej minucie stać się niemalże bohaterem narodowym. Sztuka ta mu się nie udała, a o całej sytuacji już zawsze będzie mu przypominał tatuaż obrazujący piłkę odbijającą się od poprzeczki i hasło „1 cm od sławy” (tatuaż taki z jednej strony może teraz stanowić silny motywator do gry w kolejnych meczach – by być skoncentrowanym w taki sposób, by sytuacja taka się nie powtórzyła, z drugiej jednak może być brzemieniem zawodnika, który w ten sposób nastrajać będzie swoją uwagę na to, co dotychczas nie wyszło niżeli – co byłoby bardziej racjonalne – na wcześniejsze sukcesy).

    3. Meksyk.

    Największą siłę Meksyku stanowił bramkarz Guillermo Ochoa – opanowany i skoncentrowany przez cały mecz od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. Swoją mentalną postawą stworzył mur, który był bardzo trudny do przebicia dla przeciwników. Ochoa w wielu sytuacjach wykazał się bardzo dobrą analizą pola gry i podejmowaniem szybkich decyzji, które wespół z natychmiastowymi niemalże reakcjami motorycznymi pozwoliły mu na obronę „strzałów-nie-do-wybronienia”. Taka pewność siebie i niezłomna postawa miała ogromny wpływ również na resztę drużyny. Piłka nożna jest sportem zespołowym, gdzie jeden zawodnik ma wpływ na innych. Dobra gra kolegów z drużyny motywuje, a często też uspokaja i dodaje pewności. Dodajmy do tego otwartą komunikację z innymi zawodnikami, szybką analizę pola gry, błyskawiczne decyzje i oto przepis na dobrą grę w wykonaniu Guillermo i drużyny Meksyku.

    4. Algieria.

    Drużyna, która mocno przestraszyła Niemców. Od pierwszych chwil pokazała drużynie Loewa, że nie mają zamiaru się bać i uginać przed niemiecką ofensywą. Można powiedzieć więcej – to Lisy Pustyni od początku przejęły inicjatywę i pewnie, systematycznie wprowadzając na boisko założenia taktyczne trenera Halilhodzića doprowadziły do strachu Niemców. Mecz ten w wykonaniu Algierczyków opierał się głównie na grze zespołowej – grupowo osaczali rywali, burząc tym samym ich schemat gry. Dobre przygotowanie kondycyjne i motoryczne szło wespół nie tylko ze „standardowym” przygotowaniem mentalnym (tj. być optymalnie zmotywowanym, znać cel, być pewnym, nie bać się itd.), ale i z dobrym przygotowaniem na konkretną grę rywala. Poznanie przeciwnika – jego schematów, taktyki, możliwości staje się często kluczem do sukcesu. W tym wypadku, niestety, kluczem niewystarczającym.

    Gramy z gwiazdami

    W tegorocznym Mundialu mogliśmy obserwować różnorodne drużyny. I tak oczom kibiców całego świata prezentowały się drużyny będące spójnym zespołem, jak również drużyny stanowiące zbiór indywidualności. Czy też drużyny których głównym fundamentem są pojedyncze gwiazdy.

    Przykładami tych ostatnich może być reprezentacja Brazylii z Neymarem, Portugalii z Ronaldo, Argentyny z Messim, czy Urugwaju z Suarezem. Na tych właśnie zawodników kładziono największy nacisk – w momencie kiedy któregokolwiek z nich zabrakło w swojej drużynie (faktycznie, lub symbolicznie), reszta się rozstrajała.

    Jeden z wyraźniejszych przykładów takiej sytuacji widzieliśmy w półfinale między Canarinhos a Niemcami. Zabrakło Neymara, wyeliminowanego przez kontuzję, co wpłynęło negatywnie na całą drużynę. Wprawdzie w wypowiedziach przed meczem często pojawiały się wśród Brazylijczyków hasła typu „zagramy dla Neymara”, „wygraną w półfinale dedykujemy Neymarowi”, jednakże były to słowa bez pokrycia.

    Ekipa gospodarzy motywowała się w ten sposób, próbowała zbudować tak swoją pewność siebie. Nawet moment tuż przed meczem był jeszcze tym, który miał dodać im animuszu – oto Brazylia śpiewa wraz z całym stadionem kibiców hymn państwowy do samego końca, dzierżą w dłoniach koszulkę kontuzjowanego Neymara, żyją nadzieją, że uda się wygrać z niemiecką maszyną. Jednakże w momencie pierwszego gwizdka i pierwszych niepowodzeń szybko stracili wiarę i już na początku powiedzieli sobie w duchu „nie damy rady”. Nie stawiali na swoje rzeczywiste umiejętności i grę zespołową, skupili się na swoich brakach zamiast przerzucić uwagę na swoje możliwości i konstruktywne reakcje.  Sytuację potęgował również brak Thiago Silvy, lecz jego brak na boisku nie był odbierany przez zawodników ani kibiców w tak katastroficzny sposób, jak Neymara Juniora.

    Postawienie całej gry na jednym zawodniku jest zgubne. Szczególnie kiedy tegoż zabraknie – kto może zapełnić powstałą lukę?

    Przekonali się o tym również Urugwajczycy, gdy  za niesportowe zachowanie został zawieszony Luis Suarez. Cała drużyna Urugwaju w meczach fazy grupowej wykazywała się wielką wolą walki i sportowym zacięciem. Ale nie obyło się bez stresu związanego właśnie z postacią Suareza – oto przed pierwszym meczem z Kostaryką do końca nie wiadomo było czy najlepszy strzelec minionego sezonu w Europie pojawi się na murawie. Nie, nie pojawił się, a Urugwaj zaliczył pierwszą przegraną 1:3.

    Dopiero drugi i trzeci mecz grupowy przyniósł oczekiwane przez Urugwajczyków rezultaty – wygranej nad Anglią i Włochami. Suarez był zawodnikiem brylującym na boisku – zaliczał asysty, zaliczał bramki. I tak ego tej reprezentacji rosło. Aż do momentu kiedy Luis Suarez nie postanowił powrócić do swoich „gryzących zachowań” – ugryzienie Giorgio Chelliniego było jego ostatnim na tych mistrzostwach. Urugwaj w kolejnym meczu z Kolumbią wyszedł na boisko przygaszony, a sam mecz był pozbawiony polotu, energii i pomysłów na grę. Drużyna nie miała na murawie jednego ze swoich ważniejszych graczy i było to widać w postawie tych, którzy grali.

    Swoją drogą co powodowało Suarezem, by wbić zęby w ramię rywala, pozostaje nadal pytaniem otwartym. Być może była to reakcja na frustrację wynikłą z braku oczekiwanego rezultatu w danym momencie meczu i stresu związanego z tą sytuacją. Być może był to akt niesportowej agresji, która właśnie w ten sposób znalazła swoje ujście. Jedno jest pewne – dotkliwa kara, jaka spotkała tego zawodnika powinna być dla niego skuteczną nauką na przyszłość.

    Trzecim przykładem gwiazdy, która stanowi fundament drużyny narodowej niech będzie Lionel Messi.

    Na ów Argentyńczyku skupione były nie tylko oczy kibiców z całego globu, ale również większość taktycznych planów drużyn rywalizujących z ekipą Albicelestes. Głównym celem większości z nich było jak największe wyeliminowanie Messiego z gry (w ramach, oczywiście, zasady fair-play). I tak przykładowo Holendrzy w półfinałowym meczu zastosowali dość szczelny pressing, nie dopuszczając Leo do przyjęcia piłki, czy wykonania przez niego bardziej rozbudowanej akcji ofensywnej.

    Większa część strategii Argentyny nastawiona była na wykańczanie akcji przez Messiego. W momencie jego szczelnego krycia główny element planu musiał zostać zmieniony. Jednakże Argentyńczycy w tych momentach grali zachowawczo, nie podejmowali ryzyka, nie wzbudzali swoją grą entuzjazmu. Wiele nadziei i energii drużyna Albicelestes pokładała w Messim. Kiedy jego blask na murawie został przygaszony dobrą grą rywali – reszta drużyny nie potrafiła przejąć inicjatywy, brakowało lidera, który (w przypadku „awaryjnym”) mógłby poprowadzić drużynę, nadać jej kierunek i tchnąć ducha walki.

    Sam Messi natomiast w tej sytuacji nie miał pomysłu na swoją własną grę. Na ile przeciwnik pozwalał, na tyle rozgrywał piłkę. Taki obrót spraw mógł doprowadzić do silnej frustracji i stresu. Przy braku ujścia i rozładowania, mogły one spowodować silne reakcje fizjologiczno-cielesne, których przykład mieliśmy w meczu finałowym z Niemcami (gdy Leo zwymiotował na boisku). Pokłady nadziei, jakie odczuwał na swych barkach okazały się zbyt ciężkie do udźwignięcia w trakcie nie-idącej-po-myśli rozgrywki. Messi wydawał się być zmęczony (fizycznie i mentalnie) i daleko mu było do podejmowania jakichkolwiek konkretnych działań. Tym bardziej zadziwia decyzja FIFA o przyznaniu mu Złotej Piłki.

    Drużyna – skała

    Na koniec słów kilka o tegorocznych Mistrzach Świata. Co spowodowało, że właśnie sąsiedzi zza naszej zachodniej granicy sięgnęli po najwyższe trofeum w piłkarskim świecie?

    Po pierwsze – konsekwentna, twarda gra od samego początku turnieju.

    Każdy zawodnik bardzo dobrze wiedział jaką odgrywa rolę na boisku, jakie są jego zadania, jaki jest zarówno cel jednostkowy, jak i całej drużyny.

    Po drugie – komunikacja.

    Zawodnicy Niemiec niemalże przez cały czas trwania każdego meczu byli ze sobą w kontakcie, widzieli co można zmienić i mówili o tym. Dzięki dobrej komunikacji wszelkie możliwe luki w polu gry były szybko łatane, a w drużynie panował sportowy spokój.

    Po trzecie – zespół.

    Niemcy są zespołem i nikt temu zaprzeczyć nie może. Nie jest to zbiór indywidualności, nie jest to drużyna świecąca blaskiem swej największej gwiazdy. Niemcy to zespół równorzędnych zawodników, z których każdy zna swoje możliwości i braki, wie na co stać jego kolegów z team’u, którzy sobie ufają dzięki czemu ich gra jest widowiskowa, a komunikacja otwarta i przynosząca dobre rezultaty.

    Po czwarte – podejmowanie ryzyka.

    W tym wypadku na szczególną uwagę zasługuje Manuel Neuer, który pokazał nam jak może grać nowoczesny bramkarz. W spotkaniu przeciwko Algierii wykazał się błyskotliwością w podejmowaniu ryzykownych decyzji (wszak wyjście głęboko poza pole karne nie należy do częstych), dokładną analizą pola gry i skupieniem uwagi. Często zawodnicy (w jakiejkolwiek dyscyplinie) nie chcą podejmować ryzyka – ze względu na ocenę społeczną swoich działań (ze strony kolegów z drużyny, trenera, kibiców, mediów itp.), ponoszenie odpowiedzialności (błędnie podjęte ryzyko może skutkować np. nie wystąpieniem w kolejnych zawodach), brak pewności siebie i szereg innych możliwych czynników. Neuer pozwolił sobie na takie decyzje, co może świadczyć o jego wysokim poziomie pewności – pewności siebie, pewności swojej pozycji w drużynie, pewności, że nie straci zaufania ze strony trenera i kolegów. Taka sytuacja jest bardzo komfortowa i pobudza zawodnika do działania.

    Po piąte – koncentracja.

    Reprezentacja Niemiec za każdym razem już od momentu odegrania hymnu narodowego odznaczała się wysokim poziomem koncentracji. W swoich gorszych chwilach (błędu, przerwania akcji itp.) zawodnicy błyskawicznie wracali do swojego optimum, nie roztrząsając błędnego zagrania. Dzięki temu zachowywali zasoby poznawcze na niezbędną bieżącą analizę gry i podejmowanie działań.

    Po szóste – mobilizacja.

    Zachwyt na reprezentacją Niemiec nie może też być bezkrytyczny. Nie zapominajmy o meczu z Algierią, gdzie wygrana została – jak to mówią niektórzy – przez Niemców „wymęczona”. Być może, ale w tym konkretnym meczu ważną rolę odegrała niemiecka mobilizacja. Choć było trudno, Algieria twardo pokazała, że łatwo swej skóry nie odda (być może Niemcy początkowo trochę zlekceważyli ekipę Lisów Pustyni, przez co pojawiła się chaotyczność i problemy zarówno w ofensywie, jak i defensywie niemieckiej), to i tak podopieczni Joahima Loewa byli zmobilizowani, ujawniali chęć walki i motywację, cały czas działali nie odpuszczając sobie. Upór ten doprowadził w końcu do zdobycia drugiej – zwycięskiej bramki. Sam mecz z Algierią mógł stanowić silny motywator na kolejną rozgrywkę (z Francją) – po słabszej grze Niemcy mogli chcieć pokazać się z lepszej strony, przeanalizowali błędy i braki, lepiej się przygotowali.

    Podsumowanie

    Był to piękny Mundial, choć na początku czerwca niewiele osób się tego spodziewało. Przyniósł wiele emocji, mnóstwo niespodzianek, kilka nowości (jak dobrze przyjęte pianki do wykonywania rzutów wolnych). Wygrał najlepszy, choć tych bardzo dobrych było dużo. Nie zapominajmy też, że często zawodnicy stawali w tym turnieju nie tylko przed wymaganiami stawianymi przez rywali, ale też przez popełniających błędy sędziów. Gratulacje należą się tym, którzy z takimi utrudnieniami potrafili sobie szybko i zadaniowo poradzić.

    Dla badaczy przedmiotu – psychologów i socjologów sportu – pojawił się ogrom nowych materiałów do analiz. Niniejszy artykuł jest jedynie wstępem do kolejnych postmundialowych ocen i wniosków.

    Anna Ingarden
    Ekspert Portalu PsychologiaSportu.pl